Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/267

Ta strona została przepisana.

wnętrzu, skąd wypływają impulsy do wielkich działań. I do ponownego ataku, jeżeli przyjdzie jego czas, będziemy mieli w masach rozproszone po duszach gorejące iskierki, od których zapalić można znowu wielki pożar.
— I długo tak będziesz w stanie budować te iskierki? Dopóki inne objawy nie utrzymają ich przy tyciu. Jak one nie pozwolą — pójdzie na marne twój eksperyment, będą to ognie bengalskie dla ślepych. którzy zatrują się tylko czadem siarczanym...
— Wiem o innych objawach, ale nad niemi nie mam władzy. Ja czynię tylko to — co mogę. Mój system przetrwa rok, dwa, trzy i wystarczy.
— A jeżeli Japończycy nie będą uważali za stosowne dopomóc ci w odpowiedniej porze?
— To przegram.
— I weźmiesz się znowu do urządzania tajnej drukarenki, do noszenia bibuły za pazuchą i do kółek robotniczych?
— Jeżeli ocaleję to będę to wszystko robił.
— Jakże to u ciebie idzie? Naucz i mnie! Odmłódź mnie, zdejm mi z palców te sto lat, które przeżyłem podczas rewolucji!...
— Nie — dla ciebie, Kamilu, jest inna robota. Ty nie masz poco przeżyć siebie.
— Wiem to dobrze!
— I ja wiem. Tacy, jak ty, najlepsi na dzisiaj. Dawniej trzeba nam było żołnierzy — teraz trzeba straceńców. Szukam ludzi, co nie chcą żyć. Ja wierzę w mój mały cel, ale zazwyczaj ludzie umie-