Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/276

Ta strona została przepisana.

W każdym razie — co ja wiem? Ale tym słusznym rozumowaniem nie mógł odpędzić troski. Siostrzeńca kochał bardzo, ale bardziej jeszcze trapił go wstyd, że jego stosunki i starania tak haniebnie zawiodły. Przez cały dzień docierał, jak mógł, do owego towarzysza, do którego posłał siostrzeńca, a którego adres otrzymał z takim trudem. Nareszcie dowiedział się, że robociarza tego zabrano w nocy. Dopiero nazajutrz wyczytał w „Kurjerze Porannym“ nazwisko siostrzeńca na długiej liście więźniów, którzy przybyli do więzienia na ratuszu. — Ha, trudno! Wszystkich pobrali — dlaczegóż jego nie mieli zabrać? Ani on poświęcany, ani asekurowany. Wzięli go — niech siedzi.
Stary powybierał z wiktuałów, co miał lepszego w sklepie, dokupił jeszcze cośkolwiek i naładował pełen koszyk dla siostrzeńca na „wałówkę“. Dodał mu jeszcze poduszkę, kołdrę, wreszcie zajrzał do jego koszyka, żeby mu wybrać coś z bielizny. Ale nie znalazł tam ani bielizny, ani żadnych rzeczy. Koszyk był wypchany sianem od wierzchu do spodu. Stary zdziwił się i zaczął grzebać w sianie. Ale nie znalazł nic, prócz żółtego pudełka skórzanego, okręconego rzemieniem. Pudełko było porządnie ciężkie. Starego tknęło, że to może pieniądze — złoto. — Gdzieś oni to zdobli w swoich stronach i teraz do partji przysyłają, Przymknął tedy drzwi od sklepu, zasłonił okno i zajrzał.
W pudełku siedziała szczelnie masywna puszka. żelazna. Stary wydobył ją, zważył w ręku, po-