Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/292

Ta strona została przepisana.

Były odezwy, było wiadomo, czego się domagać, wszyscy krawcy chcieli jednego, radzili, trzymali się, dawali się brać do kozy kupami, zastawiali się, głodem marli — ale zawsze ich przetrzymał ten hurtownik.
Walczył Tomasz Baćka w szeregach rozmaitych partii. Swojego czasu chciał niepodległości, a domagał się konstytuanty w Warszawie na tylu wiecach, aż wreszcie nauczył się nawet wymawiać to trudne słowo. Na wzmiankę o wyborach, wołał: Precz z hańbą! Precz z carską Dumą, łajdacką, kozacką! Ale te hasła nie przemogły hurtownika. Pierwszy strajk był przegrany, a zawiniła oczywiście partja. Porzucił ją tedy wraz z innemi krawcami, i, odrzucając teror i wszelką akcję bojową, zażądał republiki ogólno-rosyjskiej i autonomji dla Polski. W wyborach do drugiej Dumy brał gorący udział. Wysłańcy postępowej demokracji odebrali mu na ulicy odezwy wyborcze, a po godzinie pod lokalem wyborczym został obity przez agitatorów narodowych, za co go też na miejscu zaaresztowała policja. Swoją drogą nowy strajk też się nie udał. Nielepiej się powiodło i polubownym pertraktacjom, które w imieniu krawców, mających już dość bratobójczej walki klasowej, prowadzili: ksiądz Oremus i ksiądz Amen pod wezwaniem patrona krawców, a pod protekcją Królowej Polski.
Próbowali jut krawcy wszystkiego, aż odeszła od ludzi i wszelka wiara i wszelka ochota. Została tylko stara bieda i gorycz, a pomstowanie