Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/302

Ta strona została przepisana.

Tymczasem strajk się zepsuł, ludzi mnóstwo pobrali, a reszta znowu skamłała u majstrów o robotę, zdając się na ich łaskę i niełaskę. Zażądał Baćka jeść po chorobie, ale w domu nic nie było.
— Czekałam, aż wstaniesz, to poduszkę się zaniesie. Będzie na parę dni.
— A nie robiłaś nic?
— Com miała robić? Trzy razy byłam u naszego. Wygnał za każdym razem: dla mnie teraz, powiada, sami nowi robią — dość ja już z warni miałem zgryzoty! Żeby jego morowe powietrze...
— A gdzieindziej?
— Wszędzie odganiają. Śmieją się z człowieka i tyle. Koniec świata!
— U żydów byłaś?
— U nich to samo. Powieśmy się Tomek! Poduszkę się zastawi, kupmy wódki, wypijmy po flaszce i niech nas wszyscy diabli...
— Głupia jesteś — ja tak na sucho z tego świata nie zejdę.
— Jakeś mądry — to myśl...
Stara zaniosła poduszkę do lombardu, a Baćka został i „myślał“. Rozmyślał nad tem, gdzie się też Kazik zawieruszył? Z gorączki czuł wielkie siły, ale ledwo nogami powłóczył. Umył się, ubrał się i ustawicznie mruczał coś do siebie. Chodził przez jakiś kwadrans po pokoju, przystawał, kaszląc ciężko, Przystawał i stał długo, patrząc przez okno na wieże katedry i na dachy. W oczach miał gorączkę i jakieś niewyraźne myśli. Wiedział, czego chce, ale nie wiedział jeszcze, co ma robić