Ces. Wysokości nieszczęście w postaci zdradzieckiego zamachu, wymierzonego przeciwko warszawskiemu generał-gubernatorowi. Że polskie żywioły anarchistyczne nie zawahają się poświęcić osób Ich Ces. Wysokości. Że wobec tego uważa swój najświętszy obowiązek...
Wobec tego W. Książę jechał na Wierzbołów, albo wcale nie jechał, a generał zostawał w spokoju.
Miewał jednak napady buntów, piekielnej nudy, wstydu. Wyjeżdżał na miasto! Wyjeżdżał. Stała gotowa opancerzona kareta z cesarskich wozowni, konwój kawalerji, która swemi ciałami i kadłubami kazionnych koni miała go osłaniać od kul, przywdziewał „protége-corps invulnérable“, wyrabiany na użytek biurokracji rosyjskiej przez francuskich blagierów. Wyjeżdżał, ale od pół roku nie wyjechał za bramę. W ostatniej chwili chwytał go jakiś skurcz, jakiś spazm... Był to strach.
A czas upływał. Jeszcze wciąż wznosiły się ku górze nadzieje. Jeszcze na miejsce jednego powieszonego stawało do walki dziesięciu. Masy ludowe falowały i drgał coraz mocniej zrąb podmurowania państwa. W tajnym albumie generała zgromadziły się jut dziesiątki fotografji skazańców rewolucjonistów, którym potwierdził wyroki i którzy już poszli na tamten świat. Zrzadka, w pewnych złych chwilach, rozglądał się po tych młodych twarzach.
Były tam oczy, patrzące na niego wyzywająco, jak na wroga, albo też bezmyślnie, obojętnie, w nie-