Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/85

Ta strona została przepisana.

komitety! Strajki, organizacje, bibuła, gadanie, gadanie — a on ścierwo jeden z drugim w pałacu siedzi i kpi z nas! I zawsze będzie bogaty i zawsze będzie naszą krew pił!
— To jest terror ekonomiczny.
— Oj, strachu wam napędzili. Już was powyuczali. Wynaleźli długie słowo i zapchali wam gębę. A co ono znaczy? Nic! Jak świat światem robotnik będzie chciał głowy takiego Gajera i to jest jego prawo.
— Coś ty się wściekł? To my Gajera bronimy.
— My gajerowscy?
— Tak my bronim Gajera, jak ty Karnakowa.
Ale my mamy świadomość, a ty nie...
— Świadomość to iść z tą bombą pod Gajera! Jak dziesięć lat temu wysadzili Kunitzera!
— Tym burżuja nie zniszczysz. Znać, te bibuły nie czytasz.
— Dosyć ja się tego naczytał. Ja czytam to, czego ten masowy człowiek chce, a te on tego chce, to wy sami wiecie. I wy tego chcecie, tylko się boicie inteligentów. Kto tego nie czuje, ten nie robotnik!
— Tego nigdzie towarzsze nie robią na całym świecie. Jakby było dobre, toby robili.
— Robią! — krzyknął gruby.
— Gdzie?
— Robią w Ameryce, gdzie właśnie jest największa wolność. Tam policaja, co broni burżuazji, nie tknie świadomy towarzysz, a do tego milionera strzela... Niejeden zginął taki, co jego