Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/97

Ta strona została przepisana.

Doświadcza i próbuje człowieka Pan Bóg w niedocieczonej swojej dobroci i nagradza hojnie ponad wszelkie ludzkie spodziewanie.
Trudno się przyzwyczaić do dobrego. Jak kogo życie pierze od dziecka i nie daje ani chwili wytchnienia, skuli się w człowieku, zeschnie i odpadnie na zawsze wszelka nadzieja i wszelkie pojęcie o tym, że może być kiedyś inaczej. Jak kto patrzy wkoło siebie przez długie lata i nie dojrzy nic prócz nędzy i krzywdy, temu ciężko na starość wezwyczaić się do szczęścia, które przyleci nagle i odmieni wszystko odrazu.
Ale zanim nadeszło to szczęście...
Jeszcze nie spłacili długu, zaciągniętego na wesele, kiedy Cywik położył się i pół roku przeleżał na piersi. Ona chodziła do roboty, póki mogła — urodziła to pierwsze dziecko u obcych, gdzie mieszkała kątem. Tu jut się czepiła zupełna nędza. Jak ten wściekły pies, chwyciła się zębami i trzymała i targała i kawałami rwała w zacieczeniu. Cywik wstawał ze słabości, chodził do roboty parę miesięcy, kładł się znowu, było mu gorzej, lepiej, umierał, ozywał. Drugie dziecko, trzecie, czwarte... Nareszcie umarł na dobre. Została wdową z czworgiem w tym mieście Łodzi. Jak wyżyła? Jak sobie radziła? Któż zdoła wiedzieć.
Jest to jedna z wielkich tajemnic życia, przed któremi się staje w bezradności. Podziw, zgroza i na tem koniec. Można ubolewać, pomstować, załamywać ręce, zaciskać pięści. Można podzi-