ne śmiesznych, małych myśli. Nie wiedzą, nie myślą, nie potrzebują myśleć, poco to wszystko, skąd i dla czego. Trzeci dzwonek. Długo, przeraźliwie odpowiada parowóz. Rusza w ciemną noc dziwna, obca gromada — oto przesuwa się tuż, tuż, ociera się o mury celi. Długo huczy żelazny most, długo echo wyje w murach, — pojechali. Gdzie ich zastanie świt? Gdzie ich zastanie moja ostatnia godzina? Gdzieś, gdzieś...
Dla czego? Dla czego... Wszak i tuż, blizko jest wielkie miasto, pełne ludzi, a dalej świat szeroki... Ludzie, Ludzie! Wy swoi, wy obcy... dalecy, nieznajomi, wszyscy... — Powiedzcie, czemu tak jest?
Gorzką była jego skarga, niezgłębiony żal. Bowiem nie mógł znieść swojej obcości w pośrodku cudzego zwyczajnego życia. Ten jego dzień, bezprzykładny dzień, który na całą wieczność jest jedyny i nigdy się już nie powtórzy, był dla całego świata dniem powszednim. Nie przerwą się ani na jedno
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.