Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

mgnienie oka niezliczone, rozmaite, wszelakie czynności ludzkie. Nie opóźni się, nie przyśpieszy się nic. Będzie się cieszył, kto się miał cieszyć, będzie płakał, kto ma płakać, nie urwie się rozpoczęta rozmowa, nie umilknie śmiech wesoły.
— A tybyś chciał?... — Nie wiem. — Inaczej być nie może. — Ale to jest niepojęte. — To jest żal, to jest zawiść, to nie jest żadna myśl. — Nie mogę myśleć, póki tego nie odgadnę. — Nie odgadniesz, to jest nonsens, zacznij myśleć rozsądnie, śpiesz się! — Nie mogę wyrwać się z tego zdziwienia, nie mogę zaprzestać... — Porzuć to czym prędzej, zmuś, czas upływa. — Co jest czas? Czas już nie istnieje.
Lekceważył te uparte nawoływania do rozważnego myślenia. Lekceważył sobie czas upływający. Co znowu? Czego jeszcze? Czy go jutro czeka egzamin, jaka czynność, wymagająca jasnego, zawczasu ułożonego programu, skrupulatnego przygotowania się? Czy,