Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.
144

mnienie. Nadzwyczajne jak sen, zostawiły wrażenie krótkiego uśpienia, które niespodzianie w jakiejś chwili umęczenia oderwało go od świata. Wrócił do swoich myśli pokrzepiony. Opuścił je tylko na moment, a jednak nie czuł już nad sobą ich władzy. Nie wprawiała go w dręczące i bez wyjścia osłupienie myśl o nadzwyczajności tego, co się ma stać. Zdołał się opanować. Z radosnym wzruszeniem, z pewną jakby jeszcze niewiarą poznawał dawne, powszednie swoje myśli. Znowu stawał się żywym, zwyczajnym człowiekiem.
— Nie. Cudów nie bywa. Nawet w tej ostatniej godzinie... Śmierć jest sprawą dziwną i potężną, jednak jej wszechmocne prawo nie jest innym, niż wielka, do dziś nieogarniona tajemnica narodzin człowieka, zwierzęcia, rośliny, niż niepojęte prawo ich codziennego życia. Dla umierającego staje się ona nadprzyrodzoną, potworną. To też w niezłomnym prawie swoim nadchodząca