Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

odtwarza nieudolnie urok utraconej rozkoszy. Rozjątrzone serce bije, chce, wyrywa się z piersi.
...Oto przed chwilą — na chwilę było jak wtedy. Nie znał jej, nie przemówił do niej nigdy ani słowa. A przecie kochali się tak, jak można raz tylko w życiu. Spotykali się na ulicy, mijali się i tylko spojrzenia oczu łączyły ich w niewysłowionym, przeczystym pocałunku. Rozumieli się i żyli w oddaniu wzajemnym. Myśląc o sobie nieustannie, toczyli nieskończone miłosne rozmowy. Ileż razy w ciągu dnia, ileż razy w marzeniu sennym szeptał jej imię, przepiękne, pełne niepojętej treści imię ukochane. Rankiem, gdy szedł do gimnazjum, gdy ona szła do szkoły, na ich drodze ślepy los wyznaczał miejsce pełne czarów. Tam mijali się i rozchodzili w swoje strony, unosząc ze sobą niepojętą rozkosz. Oto zdala już ją widać, zbliża się nieporównanym, lekkim krokiem, cudna w każdym ruchu. Niebieskie oczy, jasne warkocze — wy oczy, oczy moje! Żyli w upo-