nurzył się w niej, jak w chłodnym nurcie cudownej wody. Wynurzył się obmyty z nędzy człowieczej, z niezamąconym rozumieniem siebie, z przedziwnym, przejasnym uczuciem spokojnej gotowości. Już może umrzeć. Wszelkie rozkosze życia i wszelkie jego męczarnie stały się nierozdzielne i jedne. Stopiło się całe życie i jego sprawy w jasny, krótki znak, w słodki dźwięk, w jeden głęboki, ogarniający w sobie wszystko wyraz. Śmierć — nie wiał od tego słowa wstręt, strach, zgnilizna grobu. Nie było w nim przemocy i niewoli. Nie było oddarcia od wszystkiego, co drogie, od wszystkiego, co pozostaje. Nie było, zda się, nic nowego. Zamiast niesłychanego przewrotu wyczuwał w nim święty ład, wszechmocne, ale mądre i łaskawe prawo. Korzył się w uwielbieniu dla tej niepojętej, cudownej prostoty.
— O gdybyż dla tej prostej prawdy znaleźć słowo — gdybyż je ludziom przekazać, zostawić! Żeby nie bali się łaska-
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.
151