leją. Wiem, że świat będzie trwał, jak trwa, choć codzień, co godzina, co minuta rozmaitą śmiercią umierają jacyś ludzie. Wiedziałem o tym zawsze. Dla czego teraz nie mogę tego pojąć? Bo wówczas, bo wczoraj i jeszcze przed chwilą byłem żywy, żyłem, a teraz zaczynam umierać. Jak myślą o tym ci, którzy umierają? Tak, jak ja — nic nie wiedzą.
— Nikt przede mną nie odgadł i nikt po mnie nie odgadnie prawdy w tej rzeczy. Człowiek żyjący nie ma na to czasu i sądzi lekko. Człowiek umierający nie wierzy w swój koniec. A gdy już musi uwierzyć — jest za późno. Ja muszę wierzyć w swoją śmierć. Jutro umrę — i nie zdołam, już nie zdążę. Nie chcę o tym myśleć. Samo się spełni. Nie będę myślał o tym.
Bez wysiłku odsunęła się myśl od tych spraw. Z prostotą zwyczajnego postanowienia powiedział sobie, że nic innego ponad to nie wymyśli. Spokój, zda się, codzienny spłynął nań i był tylko jeszcze jakby bardziej
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.