dzi mogę pod osłoną sakramentu. — Czyż i ja mam żałować? Za to, że walczyłem o wolność? — Ksiądz zmieszał się i nie wiedział, co mówić. Był zmartwiony. Widać nigdy jeszcze nie miał do czynienia z inteligientnym skazańcem. — Nie wierzysz, bracie mój? — Nie. — Nie pragniesz teraz wiary? W Boga, w sąd Jego sprawiedliwy, przed którym staniesz niebawem? Czymże mogę cię pocieszyć, w czym ci dopomóc, jako kapłan i twój bliźni? Będę się modlił za ciebie dziś i jutro w godzinę skonania twego. Mszę świętą za duszę twoją odprawię w dniach najbliższych. Jak ci na imię, bracie mój?
Pożegnali się wkrótce, ale już bez całowania. Cała rozmowa oderwała go od pewnej myśli, która przeszyła go jak wązkim sztyletem w chwili, gdy zobaczył niespodziewanie tego księdza w pustym pokoju. Nie mógł sobie jej przypomnieć. Gdzieś się podziała. W drodze powrotnej w ciągu długiej wędrówki przez ciemne korytarze zatopił się
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.