minęło już wszystko. Zostają tylko godziny czekania. Wszystko, co ziemskie, wszystko, co jest z tego świata, spełniło się i zamknęło. Przestał istnieć wróg, gdzieś zamilkły w oddali ostatnie echa walki. Czas zewlec z piersi pancerz, można już wypuścić broń z obolałej ręki... Wolno ci spocząć, żołnierzu! Teraz wolno. Nie dla ciebie brzmi komenda, nie dla ciebie powiewa sztandar, nie czekają na twoje przyjście towarzysze. Jako umarłego cię wspominają. Bo dawno już umarłeś, i kto inny zajął po tobie miejsce w szeregu...
W jego myślach o śmierci nie było już uporu i czujności bojowej. Był siebie pewnym, wiedział, że nazajutrz zginie mężnie, spokojnie. Nie ucieszy się z jego ostatnich chwil żaden z katów, którzy jutro szpiegować go będą oczami, czy nie dojrzą w nim strachu i żalu za młodym życiem. Na tej myśli o jutrzejszym męstwie urywały się wszelkie rachunki życia. Dalej zaczynała się pustka, nicość. Nieogarniona, niepokojąca przestrzeń bez treści, bez
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.