kiś potężny cug olbrzymiego komina. Jeszcze raz zjawiły się w ciężkiej, głębokiej purpurze i znikały, długo znikały w niewiadomej, nienasyconej czeluści.
Przez chwilę nie wiedział, co się z nim dzieje; dopiero teraz spostrzegł, że przez cały czas czytał. Gdy siadał do obiadu, spojrzał na otwartą, leżącą na stole książkę i od tego czasu nie oderwał od niej oczu. Przewracał stronice, czytał szybko, chciwie i zupełnie bezmyślnie. Z dziwnym smutkiem spoglądał teraz na tę książkę, pełną losów, cierpień i myśli ludzkich. Biło z niej życie, ta nieustanna pogoń za szczęściem, walka o szczęście, walka o panowanie nad życiem. Mniejsza o to, że to dzieje dawno wymarłego pokolenia, że sam ich twórca dawno już, dawno spoczywa w grobie. Wzruszały go te postacie, jakby je znał i kochał w życiu swoim. Cierpiał nad ich troskami i nad tym, że oto teraz porzuca ich, teraz, w ciężkiej potrzebie. Nie zdąży już
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.