— Jeszcze trzeba czekać, jeszcze długo, a przecie jakież to będzie szczęście iść tędy, tym korytarzem, temi schodami, przez ten ogródek — tam, tam na stoki, gdzie się wszystko urwie na zawsze. Ustanie myślenie, wyjaśnią się ostatecznie lub zagasną na wieki wszelkie tajemnice, ukoi się ten żal głupi, ludzki, nieprzezwyciężony żal za życiem...
Jednak, gdy się znalazł w ogródku, ogarnęło go wzruszenie na widok drzew, krzewów, trawy, kwiatów. Zdawało mu się, że od długiej zimy dopiero teraz po raz pierwszy zobaczył młodą, bujną zieleń na drzewach i murawie. Wyprowadzano go tu codziennie, był tu i wczoraj — dla czegóż tak cudny i niesłychany stał się ten zakątek? Kilka marnych drzew, śmieszny klombik z ordynarnemi kwiatami, strzępy murawy, na której więcej było gruzu i śmiecia, niż trawy — oto wszystko.
Stanął pośrodku ścieżki i upajał się urokiem wiosny, który przyszedł i tutaj w to ponure miejsce, wiecznie młodzieńczy i nieod-
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.