biła go jak gryzący wyrzut nieomylnego sumienia. Kto wyrwał tego chłopa, tego Jana Kuczmę z cichej jego, dalekiej wsi? Kto go nauczył być „buntownikiem“, kto mu dał do ręki „maszynę“, kto mu kazał iść zdobywać „carskie monopole“? Bolała go ta krzywda i zapomniał o sobie, o jutrze.
— Wróciła, jeszcze raz, wróciła gorzka, nierozumna, nie na te czasy myśl. — Czemużeś przyszła teraz, kiedy i ja przecie własnym życiem płacę? Nie dość ci tego, jeszcze mało, cóż więcej dać może człowiek? Co jest w ludzkiej mocy? Odpowiedz, odpowiedz...
Przypomniał sobie, że jutro razem z nim umierać będzie jeszcze ten trzeci, nieznajomy mu osobiście chłopak, ten, który w uroczystej chwili odczytywania wyroku ryknął na całą salę: precz z caratem! Ciężko mu było myśleć, że nic o nim nie wie, że nie zdążył się go o nic zapytać podczas sądu.
Poczuwał się do winy. Nie uczynił tego,
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.