byli do gruntu odmienni, łączyła ich ustawiczna niezgoda. W dzieciństwie i w niższych klasach bijali się zajadle i często, potym dojadali sobie i dopiekali w sposób wymyślny. W przerwach między lekcjami, na spacerach staczali homeryczne batalje na języki, a koledzy konali ze śmiechu. Za te nieporównane dowcipy, za szczytne błazeństwo lubiano ich obu i przyzwyczajono się uważać ich niejako za jedną osobę, tak dalece byli nierozłączni wszędzie i zawsze. — Nie mogli wytrzymać bez siebie i nigdy nie zadawali sobie pytania, co ich łączy. W latach uniwersyteckich należeli do przeciwnych, strasznie zwalczających się obozów, jednak mieszkali razem i znowu byli nierozłączni. W dalszym życiu poszli różnemi drogami: jeden oddał się jakiejś nadzwyczajnej sztuce i nigdy przez nikogo nierozumianej literaturze, gardził tłumem, nie czytywał gazet, nie drukował swoich utworów, nie pokazywał nikomu swych djabolicznych węglowych kartonów, zamykał się przed ludź-
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.