„No, widzisz, stary, jutro mnie już nie będzie. Żegnaj! Strasznie cię lubiłem, czy tam jak to powiedzieć — mniejsza o to. Ja myślę, że i ty także? Lubiłem z tobą żyć, słuchać twoich tajemniczych nauk, lubiłem twoje zawiłe sonety i kartony, lubiłem myśleć o tobie. Kłóciliśmy się, ale w tym było dobre, nie było złości. Poco o tym gadać? Tak mi się zdawało, że o tym trzeba było coś powiedzieć, może inaczej, ale nie umiem inaczej — to w naszym stylu. Ty wierzysz w jakieś rzeczy przyszłe, ale ja nic nie wiem. Te trzy lata szybko mi zeszły — rewolucja u nas. Ty pewnie daleko od wszystkiego jak zawsze. Tyle o tobie wiem, że cię ktoś widział w lecie zeszłego roku u św. Seweryna. Tyle wiem, że żyjesz i że wszystko po dawnemu. Nie żałuj mnie, bo i ja siebie nie żałuję. Wyobraź sobie mnie, że tu siedzę, że jutro już — i o tym karton? Dobrze? Żegnaj, stary! Chciałbym jeszcze dużo, ale nie potrafię, piszę same głupstwa. Żegnaj!“
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.