zgodzić. Nie mogę umrzeć bez zrozumienia śmierci, albowiem nikt tak jak ja nie umierał. Ani samobójca, ani beznadziejnie chory, ani żołnierz idący na pewne stracenie, ani tonący. Ja jestem skazany. Ja muszę patrzeć, jak się zbliża moja godzina, nieodwołalna godzina. — Tak samo jak ty mrą miljony ludzi. — Nieprawda, w mojej śmierci jest okropna przytomność, nieubłagana trzeźwość i nadludzka praca. Ja tej pracy podołać nie mogę. — Taką samą śmiercią umierali twoi towarzysze, tutaj w tych samych murach, i żaden do końca nie mógł swoich losów ogarnąć. — Nieprawda, każdy w jakiejś chwili zrozumiał. I ja czekam na to, że lada moment, zaraz odmienię się i zrozumiem i wtedy się uspokoję. Chwytam ten moment i mąci mi się w głowie. To jest wielka męka. — Nieprawda, w męce i z burzą w mózgu umierali wszyscy, bez żadnych momentów. — Jakże więc mogli umrzeć? — Zwyczajnie. Wyprowadzili ich, założyli im
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.