Wachmistrz mówił szybko, oficjalnie, grzecznie, spokojnie.
— Wielu też on ludzi już tak pożegnał — myślał — czy i dla robociarzy jest też tak samo grzeczny? — I chciał go prosić, żeby zaniósł od niego pozdrowienie dla Kuczmy, ale to pozdrowienie obrzydło mu naraz, gdy pomyślał, że przejdzie przez żandarmskie ręce. — Nie, nic mi nie potrzeba, — odpowiedział z uśmiechem. — A wam — tu zwrócił się do posługacza — dziękuję za wasze usługi, bardzo dziękuję. Zabierzcie sobie moje rzeczy, przydadzą się wam. Jest niezła poduszka, kołdra, bielizna, palto, zegarek. Przyjmijcie to ode mnie. A książki pójdą do bibljoteki — zwrócił się do wachmistrza. — Ja już mówiłem z naczelnikiem. Pan może dopilnuje, żeby ten człowiek to wszystko w całości dostał? — Tak jest, jutro zaraz się to zrobi. No, podziękuj panu i wynoś się — Podał żołnierzowi rękę i ujrzał w jego oczach znowu tosamo dzie-
Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.