Strona:Andrzej Strug - Jutro.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

i już się przysiadł do ściany, gdy spostrzegł, że nie wie, co właściwie można, należy lub wolno mu jest mówić do tego człeka. Jak tu wystukać w paru słowach, przez ścianę taką niezmiernie złożoną rzecz... Przez cały dzień nic nie mówił, a sąsiad też się nie odzywał. Przez dzień następny tosamo. Jeszcze jeden dzień. I o niczym innym nie myślał, jak jeno o tym, co powiedzieć i jak to wyrazić. Było to strasznie męczące. Trzeciego dnia wieczorem doszedł do najwyższego zdenerwowania. Nie myślał już o żadnej odpowiedzi. Czuł przez ścianę obecność czyjegoś strasznego cierpienia, słyszał czyjeś okropne, bezładne myśli, widział samotną mękę, jak tłucze się o twarde mury. Znikła ściana, zobaczył jakby własnemi oczami tego nieznajomego, którego nieustające ani przez chwilę chodzenie słyszał już od trzech dni. Wreszcie znikł i ten człowiek, a jego męka, jego okropne czekanie weszły w niego samego, w jego mózg, w jego