a nie dla tam jakiejś karjery. Nie chodź, Siewier, do tamtych draniaszków. Oni wyprawią ci ucztę powitalną, nagadają ci komplementów, potym urządzą jakąś zbiorową wystawę ruchomą po prowincji, czy tam po Rosji, czy po Kalifornji, obiorą cię prezesem, pokryjesz wszystkie deficyty, a ci przez cały czas będą cię obgadywać i szarpać. No, i napożyczają od ciebie floty — po naszemu. Bydełko. A u nas wszystko zostało po staremu, po monachijsku.
Wszystko nam jedno, czys sławny czy nie i czyś tam na tę sławę zasłużył. Nabierze cię jeden, drugi, może i trzeci, a może nawet wszyscy (i ja!) — ale na dziesięć, dwadzieścia rubli i po bratersku, szczerze, bez żadnego słowa honoru. Będziesz sobie siedział u Żaby, jak król — bo my tam co do jednego króle, nawet Gazik jest król, choć kretyn, bo u nas każdy ma święte prawo być czym chce, byleby kanalja nie blagował. Kiedyś pijak, to pij, kiedyś abstynent — masz wodę sodową, kiedyś kobieciarz, to się puszczaj, kiedy już nie możesz, to też to każdy uszanuje, bylebyś nie opowiadał o swoich herkulesowych czynach. Masz talent — to go masz — robisz kicze, to rób na zdrowie i nic do tego komu. U nas się o sztuce nie mówi, bo my ludzie poważni.
— A co robi Gasparski?
— Gasparski robi to, co zawsze. Przeczyszcza cygarniczkę, odziedziczoną po dziadku, która jest zapchaną od czasu powstania listopadowego i nie chce ciągnąć, pomimo tylu przewrotów dziejowych.
— Oczywiście! Widzę go, ale jakże mu tam idzie?...
— Reszta mnie nie obchodzi. Ja się nie wdaję w szcze-
Strona:Andrzej Strug - Portret.djvu/15
Ta strona została przepisana.