Strona:Andrzej Strug - Portret.djvu/19

Ta strona została przepisana.

książkę, otworzył ją na chybił trafił i zaczął czytać od środka.
Po godzinie oderwał wzrok od książki i, nie odwracając głowy, bystro i groźnie spojrzał w bok, w ciemny kąt pracowni, gdzie stała otomana, zarzucona perskim dywanem. Coś mu się w przykry sposób przypomniało.
Zerwał się, zgasił światło i poomacku, po ciemnych schodach zeszedł na swoje piętro do mieszkania. W ciągu drogi bał się ciemności. Bał się woich myśli pociemku.
A kiedy się znalazł u siebie, puścił wszystkie światła w całym mieszkaniu i zabrał się do czytania jakiejś drugiej książki. Zrobiło mu się trochę pusto i nudno. Zachciało mu się gwałtownie stać w tej chwili na moście Sekwany pod Nôtre Dame i patrzeć w czarną głębię. Spostrzegł, że naprawdę wyjechał z Paryża. Uczynił to niepotrzebnie, bo przecież nic się nie stało. Gdyby coś miało być — nie czułby w sobie tej pustki, która już zaczynała boleć...
Gdzieś tuż stoi znajome widmo. A tam głęboko w piersiach już szarpie pazurami znajomy ból. Już się zbierają pod powiekami palące łzy. Pod naciskiem bólu, płuca rozdymają się i kurczą gwałtownie, niepowstrzymanie, coraz szybciej. Siewierski nie mógł uchwycić oddechu, dusił się, mocował się ze sobą. Wreszcie wydarły mu się z głębi piersi bolące, głuche łkania.




W ciągu tych pierwszych tygodni po powrocie wydawało mu się, że obudził się z jakiegoś letargu. Stop-