dojrzałym namyśle działać ostrożnie, powoli, ale już znosić wszelkie konsekwencje danego postępowania. Nie lubił nowości, a nawet wogóle zmian. Oczywiście, szedł za swoim czasem, ale dopóki mógł, ociągał się i zostawał w tyle, w upartej opozycji.
Był zdania, że za wcześnie wybrał się w tę całą podróż. Na emigracji siedział dopiero sześć lat i nie dano mu czasu na dokonanie dawno uplanowanych prac. Wszystko działo się za pośpiesznie, nierozważnie, po warjacku. A jechać ostatecznie musiał, bo zamiast niego pojechałby kto inny i przez to sprawom krajowym groziłaby opłakana przyszłość. Musi bowiem i „tam“ być choć jeden taki, któryby pamiętał, że prócz zapału trzeba mieć i rozwagę i poczucie miary i odpowiedzialności.
Na tę kampanję przyszłą gotował się, jak do walki z wrogiem wewnętrznym, którego należy złamać. Nazywał się z chlubą „europejczykiem“ i szedł nauczać dzikich krajowych ludzi. Te dzikie ludy wiedziały o nim też cośkolwiek, i czekano tam na niego potrosze jakby z ożogiem. Nie obiecywał tam sobie za dużo słodyczy, ale za słodyczami nie przepadał i zawsze wolał porządną chryję, niż niepewną zgodę. Swoją drogą czuł się wykolejonym i był zły na cały świat. W obecnej chwili trapiły go czarne myśli, albowiem w Krakowie obliczył kasę i przekonał się, że całe przedsięwzięcie zapowiada się „awanturniczo“.
Po dobrej godzinie dostrzegł Janka, idącego w towarzystwie jakichś dwuch wyrostków.
— No, chłopcy, bierz ta się do kuferków! — ko-
Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/10
Ta strona została przepisana.