Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/128

Ta strona została przepisana.

no a brzydko. Buty to były partyjne, które miały swoją historję dość długą. Ci, którzy pierwsi używali ich do „agitacji wiejskiej“, siedzieli już dawno w ciupie. Były one zelowane przez różnych szewców po różnych miastach, ale goniły już resztkami zdrowia. Po chwili i w prawym bucie zaczęło świegotać i chlapać. Rylski odrazu zaprzestał ostrożności, i nie wybierając już drogi, brnął przez kałuże, byle prędzej.
Tak przez dobrą godzinę parł naprzód bez chwili wytchnienia. Z kaszkieta lała mu się woda. gruba kurta zaczęła przesiąkać na plecach. Wyglądał na tej samotnej bagnistej drożynie, na rzemieślnika wiejskiego, na śpieszącego się do wsi handlarza cielętami albo gęśmi. Nawet z oblicza, mówiąc nawiasem, nie wyglądał bynajmniej na inteligenta. Kartoflany nos i szczeciniaste żółte wąsy pasowały doskonale do kostjumu, i niktby się nie domyślił w nim autora trzech cienkich rozpraw filozoficznych, z których jedna dała mu tytuł doktora nauk społecznych, druga jakąś „mention honorable“ ze strony Ecole des sciences sociales, a trzecia wywołała całą burzę na łamach jakiegoś „Przeglądu filozoficznego“, czy też „Archiv für..... Doktor coraz ciężej opierał się na sękatej ladze, coraz częściej klął drogę i pogodę, a myśli jego stawały się coraz mniej złożone. Byle dojść, byle dojść. Nie myślał już zupełnie o tem, co go tam czeka. Wreszcie usiadł ciężko na stosie ściągniętych z pola kamieni i długo dychał, osowiałem okiem wodząc po okolicy.
Do Gródek miał niedaleko. Tuż zaraz zapadała się ziemia i szło pochyło, pochyło w głąb mglistej