on dużo i przetrwał oświatowców i ludowców i narodowców demokratów. dopóki, zawsze ciekawy ostatnich prądów, nie zatrzymał się na „socjalnych panach“. Że zaś cenił swoją godność, nie poddawał się odrazu nowej prawdzie i nowym ludziom, ale gruntownie ugadywał się z każdym, oponował. upierał się przy swoim po chłopsku, jak narowisty koń. doprowadzał ludzi do rozpaczy i do wściekłości. Sam Rylski po paru konferencjach, po których Chowaniec jakoś zupełnie nie zdawał się być przekonanym i gadał w kółko jedno i to samo, zaklął srodze i zły za straconą fatygę i za zawód nawymyślał mu porządnie, już się zupełnie nie krępując, bo uważał wszystko za stracone. Aliści, kiedy już pozostawało mu tylko splunąć i pójść precz. Chowaniec mu podał czarną. twardą, jak kopyto, łapę i uroczyście zdjął magierę.
— No, kiedy tak szczerze gadacie, to ja wasz i cała ta het okolica wasza. Na dobry początek, niech się ta nam wiedzie. a niech się wiedzie!...
I jak go nie łupnie po dłoni swoją twardą i szeroką, jak łopata, dłonią. Zupełnie jak na jarmarku, kiedy ugoda stanie.
Potem gadali już, jak swoi, i umawiali się szczegółowo o rozmaite rzeczy, jak. co i kiedy, a Rylski cichaczem rozcierał sobie spuchniętą dłoń. Z niezmiernem zdumieniem słuchał teraz nowych, mądrych słów, jakiemi wyłuszczał swoje racje nowy towarzysz. Zupełnie inny człowiek.
— No i poco te wszystskie komedje? Komu one były potrzebne? Ja wam to, Janie, powiem po szcze-
Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/130
Ta strona została przepisana.