— Teraz na tamtym kraju u Grzybowskich siedzą. Jest naczelnik i strażniki i pięciu ziandarów, po pod przyśbami rozkopują, snopki ze stodoły drą...
— Przedwczoraj u Chowańca w studnię się ziandar spuszczał...
Rylski drgnął — tam właśnie w studzience przechowywały się u Chowańca całemi pudami broszury i pisma.
— No, i co? Znaleźli?! — spytał porywczo.
— Co zaś mieli znaleźć, kiedy nic nie było.
— No, to dobrze...
— U nas we wsi tego niema, nic zabronionego. U nas naród cichy, z Brzegów jeno cała bieda poszła.
— Z Brzegów, powiadacie...
— Pierwszego wzięli tam zeszłej soboty, Andrzeja Zwałę — bogacza i gdowca.
— Od Brzegów przyczyna i powód.
— Od Brzegów klęska na grodeckie ludzie poszła. Jak Pan Jezus łońskiego roku strzelił piorunem w samo południe w Walicową chałupę, to on sam najpierwszy, psubrat Zwała, z bosakiem się na święty ogień porwał, ludzi het pobuntował, ratowali. Święty ogień zaliwać... Oj, grzechy, grzechy nasze, nie rychliwy Pan Bóg, rok i dwa kwartały czekał!...
— Cichajcie no matko do trzystu djabłów! — huknął Rylski na Kassandrę.
Wiedźma zdumiona urwała i stała z otwartą gębą. Pomiarkował się i Rylski i wszedł w swoją rolę; grunt tutejszy pomimo deszczu parzył go w podeszwy.
— No, to daj wam Boże pocieszenie i odmianę,
Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/142
Ta strona została przepisana.