Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Obejdzie się...
Przecie jasnem jest, jak słońce, że tu na tej ziemi, wśród powodzi chłopskiego ruchu, urodzi się niebywała, nowa myśl, znajdzie się na poczekaniu „sposób“ na wroga łatwy, prosty, chłopski, niedostępny tylko dla tych, którzy są już zanadto mądrzy, już beznadziejnie zapchani bibułą... Ci zostaną sobie na boku na cały czas, choćby to byli ludzie najmędrsi w Europie.

Snuły się takie pajęczyny myśli z jakiegoś pośledniego ukrytego gruczołka w mózgu. plątały się i przędły automatycznie, cierpliwie. Nie odganiał ich, nie zrywał Rylski, bo co one komu szkodzą? Czy się kto o tem dowie? Każdy ma swoje głupstwo. które w sobie ukrywa, i niem się cieszy...
Właściwie przekonywał siebie, że czas już zawracać do stacji. Nie do tej naturalnie, na której wysiadł, a gdzie za jakie dwie godziny na popołudniowy pociąg znajdą się żandarmi z poaresztowanymi chłopami.
Między opłotkami, wdół ku dnu parowu szła właśnie ścieżyna. W pięć minut spuści się na dół, wylezie na wierzch i w pół godziny może być w Mętkach. Tam bezpiecznie, tam wszystkiego się dowie, stamtąd już blizko do przystanku, tam wreszcie dadzą mu co zjeść, może dostać koni do stacji.
Wszystkie racje przemawiały za ścieżką.
Rylski już ją minął.
Po chwili znalazł się w sporej przerwie między chałupami, która dzieliła Gródki jakby na dwa osie-