Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/163

Ta strona została przepisana.

— Ej, panie Jakób, żeby z pana Jakóba nie był taki dziadyga, to jaby za panem Jakóbem poleciała na koniec świata. Skąd to panu Jakóbowi takie granie przychodzi? Jak to idzie? Samo ze siebie, czy jak?
— Głupia jesteś, samo z siebie nic nie przychodzi. Naukę trzeba mieć, wyrobienie w palcach, nuty trzeba znać. Mnie uczył profesor i grube pieniądze brał, a kiedy mnie już wszystkiego nauczył. to rodziców molestował, żeby nie żałowali, tylko się zastawili i do Wiednia mnie wyprawili jeszcze na rok nauki. Obiecywał, że z koncertami mogę po całym świecie jeździć i wszędzie mi będą płacić szczerem złotem. I takby było. Teraz jest pan Wieniawski i jest sławny po całym świecie (Helbik wciąż myślał, że Wieniawski jeszcze żyje i grywa jak przed powstaniem). A mógł bardzo być na jego miejscu pan Helbik, bo dlaczegożby nie?
— Ola Boga!... I czemu-że pan Jakób do tego Wiednia nie wyjechał? Starzy nie dawali fajgli, co?
— Dlaczegom nie jechał? Ja wiem dlaczego. Starzy, nie możną powiedzieć, byli chętni bo im się i dobrze powodziło, trzymali wtedy piwiarnię i sklep na Grzybowskiej, tylko teraz tego domu już niema. bo tam postawili browar parowy.
Tu Melka przeczekała jakiś czas, żeby się stary nałgał, pamiętała bowiem z opowiadań starego muzykanta, że jego ojciec był jednocześnie urzędnikiem, młynarzem i że bodaj raz miał własną garbarnię, a to pamiętała przedewszystkiem. co już zupełnie zakra-