Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/17

Ta strona została przepisana.

— Do rzeczy, do rzeczy, poco zaraz głupie koncepty? Wiele mamy floty?
— Tyle mamy, ile jest. Dość powiedzieć, że Trzmiel od puda ładunku chce 10 rubli. Mamy ze sobą pięćdziesiąt kilo, co znaczy trzydzieści rubli!
— A ile nam się wogóle zostaje po opłaceniu wszystkiego, drogi, kolei?...
— Za przeprowadzenie nas dwuch 15 rubli, konie do Miechowa trzy, kolej ośm, a dalej trzeba zapłacić za gościnność i za tę kurę wreszcie, której ci się tak zachciało...
— Zdaje się, że i towarzysz nieźle tę kurę obrabiał...
— Otóż po najściślejczym rachunku zostaje nam niecałe dwa ruble na nieprzewidziane wydatki w drodze i na życie w Warszawie, dopóki kogoś nie odnajdziemy.
Janek nic na to nie odpowiedział, bo sam był potrosze temu winien. On to bowiem naglił do wyjazdu, nie czekając na zgromadzenie większej sumy pieniędzy. Liczył na Genewę, że tam się będzie można podreperować. Tymczasem towarzysze genewscy byli sami chwilowo w okropnej nędzy, więc wysłuchali sprawozdania i dwuch odczytów i odesłali ich do Zurychu, który wysłuchał sprawozdania ze zjazdu i dwuch odczytów, ale co do pieniędzy, trudno było nawet gadać z kolonją, gdzie paru osobników zdobyło się na bezczelność zwrócenia się o pożyczkę do przejezdnych towarzyszów.
Tak tedy czemprędzej ruszyli dalej, żeby nie zja-