Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/20

Ta strona została przepisana.

nek. — Powiedz mi jedną rzecz: poco my jedziemy do kraju?
— Jedziemy do kraju poto — natychmiast odpowiedział Gawarski — żeby przedewszystkiem zakładać fundament, żeby wzmacniać to, co nasi poprzednicy uczynili, żeby odgrzebywać to, co wskutek zastoju w robocie zostało utraconej jedziemy poto, żeby zasady raz nareszcie ugruntowały się w masach. Nie jedziemy po łatwe zdobycze, jedziemy robić to, co już było sto razy robione przed nami. I nas nie starczy, żeby rzeczy dokonać. Przyjdą inni i jeszcze z tem samem porać się będą. A reszta, to są drobiazgi, to są rzeczy piękne i ładne, to są wynalazki ludi, którym się nudzi, którym się śpieszy. Jak to nas będzie wyłącznie pochłaniało — to djabli wezmą naszą robotę, porwie ją czas na strzępy. Robotnik się zbałamuci, uświadomi się nawpół, od końca uczyć się będzie tego, co ma swój przyrodzony, wiekuisty ład i porządek. Z takim rozbudzonym robotnikiem każdy wiatr dziejowy uczyni, co zechce. Biada temu, kto gwałci zasadę!
Zerwał się z ziemi i zaczął śpiesznie chodzić, drepcąc w kółko na małej przestrzeni izby. Wprawy tej nabył w ciągu dwu lat, spędzonych w celi X-go pawilonu.
— Dobrze, bardzo dobrze, żeś zaczął mówić otwarcie...
— Potwarz! Nigdy nie mówiłem inaczej — groźnym szeptem przerwał mu Gawarski. — Nie kłam!
— To prawda; ale kto z tej słusznej skądinąd