Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/6

Ta strona została przepisana.
Z POWROTEM.

Po trzech dniach i trzech nocach, spędzonych w wagonie, wśród brudów, w niewygodzie i w tłoku ludzkim, różnojęzycznym i obcym, wydostali się nareszcie na cudną, równą, jak stół, łąkę, pachnącą i całą kolorową od kwiatów wiosennych, wśród których rzucały się w oczy żółte kępy kaczeńca.
Fjakier krakowski, który ich tu przywiózł, nawracał swoją chudą szkapę z powrotem ku miastu, żegnając ciekawym spojrzeniem panów, którzy kazali się wysadzić — w szczerym polu wraz z walizkami i tobołkami.
— No, Janek, w drogę, bo się trza wyspać nareszcie. Djabli mnie już biorą...
— A mnie się spać nie chce. Patrzajno, jaka szelma łąka... Aż oczy bolą patrzeć...
— Łąka sobie zwyczajna, a oczy cię bolą z niewyspania.
— Uważasz ty, jak tu dziwnie brzęczą pszczoły? Posłuchaj że chwilę...
— Słuchaj sobie sam.
I zabrawszy ze stękaniem swoje pakunki, poszedł