Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/76

Ta strona została przepisana.

z końca świata pocieszycieli odżył Jan i zajął się synem. Tego synka, małego Antka, ukochała panna Ignacja całą istotą swoją, tu już bez walki i bez przymusu tajemnicy rozwarła całe serce. To ich syn, to jego syn...
Z listów Jana przebijało wyraźnie, nigdzie słowem jednem nie okazane błaganie, by przybyła doń, by dała się ukochać, by w życiu dopełniło się to, co tkwiło jasno jak dzień w ich korespondencji...
I buntowała się w niej cała dusza przeciwko tajemniczym więzom, w które niewiadoma, nieubłagana wola wyższa skrępowała to jej rwące się okrzykiem z piersi chcenie...
Ciężkie walki staczała z nieubłaganem kamiennem bóstwem, które na wszystko odpowiadało: nie wolno!
Nie starczyło jej sił, nie starczyło bezbożnej odwagi, by zwalić i zrzucić to bóstwo nielitościwe. Dozwoliła się umęczyć, dozwoliła się zamordować, posłuszna, pokonana, poddana tajemniczej woli bóstwa...
I zaciężyło nad nią już na zawsze: nie wolno. Przeżarło duszę, wytrawiło ten buntowniczy, szamoczący się w więzach instynkt życia i uczyniło z niej człowieka, który na zawsze pogodził się z wyrzeczeniem swojego własnego szczęścia.
W jej kobiecej duszy szybko odbył się proces dobicia własnej, już raz powalonej woli i kiedy po latach, przy pierwszem spotkaniu spojrzała na powracającego, steranego, posiwiałego Jana, w oczach jej widniało już tylko bezgraniczne przywiązanie siostry, gotowość 75