Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/77

Ta strona została przepisana.

do wszelkiego poświęcenia, i niepomna na siebie miłość macierzyńska.
I niezadługo zaczęło się spokojne życie we troje w cichym, smętnym dworze. Siostra Ignacja zajmowała się gospodarstwem kobiecem i oczyma matki patrzała na tęgiego Antka, zacinającego w swem dziecięcem szczebiotaniu akcentem rosyjskim.
Pan Jan potrosze wciągał się do nowego życia. Z początku chodził, jak obcy, po swojem gospodarstwie, jakby nie wierząc, że to jego są pola i że jego na nich wola, jego, który dopiero co taczkę na katordze pchał, ze zbójami żył i przez dozorców tak jak wszyscy był katowany. Stopniowo nabierał ciekawości do gospodarstwa; odziedziczony po przodkach instynkt do roli przebijał twardą skorupę apatji, wydobywał się na wierzch i po dwóch latach pan Jan rządził się na swoim folwarku, jak wszyscy jego sąsiedzi.
Antka posłano do szkół. Na każde święta i wakacje pan Jan i siostra Ignacja udzielali nawzajem swych spostrzeżeń i odbywali długie narady nad systemem, jaki należało obrać w pokierowaniu niesfornym charakterem chłopca. Dziecko to było dobre, łagodne i namiętnie przywiązane do ojca i ciotki. Miało jednak swoje upory i narowy, dziwne porywy i zawsze nosiło się z jakiemiś swojemi tajemnicami. Z dziećmi Antek bawić się nie lubił a rad pozostawał ze starszymi, z uwagą wsłuchując się w ich rozmowy. Prawie nigdy się też nie śmiał.