modliła się codziennie, prosząc Boga o oświecenie duszy ukochanego dziecka, o naprawę i odmianę.
Smutnie jednak upłynęły wakacje tego lata. Utarczki z ojcem stawały się coraz częstsze i zatruły wszystkim trojgu niejeden dzień. Ojciec chodził wciąż zirytowany, ciotka smutna, a Antek unikał ich towarzystwa. Oboje starzy czuli, że zrywa się owa nić serdeczna, łącząca ich troje, jakby w jednego człowieka. A nić cieniała, rozciągała się i pękła wreszcie.
Gdy z dyplomem dojrzałości przybył Antek do domu, oznajmił kategorycznie ojcu i ciotce, że do uniwersytetu nie pójdzie, gdyż na to nie pozwalają mu jego przekonania.
— Jakież to przekonania nie pozwalają ci się uczyć? — spytał szyderczo ojciec.
— Jestem socjalistą i nie mogę uczyć się, kiedy lud jęcz“ w niewoli kapitalistycznej.
— Cóż więc masz zamiar robić?
— Wstępuję do fabryki, jako prosty robotnik, by poznać zblizka potrzeby ludu roboczego i by nie korzystać z majątku, pochodzącego z wyzysku...
— Jak śmiesz mówić, że mój majątek, na który pracował mój dziad i ojciec...
Nie pogodziwszy się z ojcem, poszedł Antek — na robotnika. Ciotka błagała go na wszystkie świętości, by z domem nie zrywał, by pisywał, wcisnęła mu w rękę kilkaset rubli i pieszczotą a płaczem wymogła na nim, że powiedział przynajmniej, dokąd się udać zamierza.
Listy ciotczyne goniły go po świecie. Czekały nań
Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/82
Ta strona została przepisana.