długo. A nie ty w życiu znaczysz, jeno sprawa znaczy, którą do końca zrobić trzeba.
I nie biło mu serce, gdy ryzykował rzecz niebezpieczną, sypiał spokojnie po stratach, obojętny był w opałach. Nie wzdrygał się już, patrząc na wrogów sprawy jego i na obojętnych i na sytych i na próżnujących. Nie truła go zdrada, ani żaden niespodziewany, jak piorun z jasnego nieba, spadający cios.
I już dawno przestał myśleć o sprawach własnych. Całemi miesiącami nie potrącił nawet wspomnieniem o dom, o ojca i o to, co zostało tam w zapomnianym Chrostowie.
Zdarzało się jednak czasami, zrzadka, że w największym rozgwarze kłopotów, wśród trudnej jakiej roboty, przychodziły nań momenty, jakby z innego świata wyrwane. Krótkie, błyskawicą przemijające myśli, niespodziewany jakiś obraz zapomnianych rzeczy stawał mu do oczu na chwilę i zmuszał go do irytującego patrzenia w sprawy zamarłe. Niebywały gość, wzruszenie tkliwe i płaczące żebrało o kąt i przytułek u wystygłego serca, jakiś przedawniony wyrzut usiłował przebić twarde żelazne blachy, któremi opancerzyła się pierś.
Bywało, jedzie dniami i nocami zdaleka, od kłopotów śpieszy do nowych kłopotów, przemęczony, zdenerwowany. Brudna trzecia klasa, bezsenne noce, niewygoda... I nieustająca praca myślenia, przewidywania, kalkulowania, obliczania przeszkód, trafów, niespodzianek i pełna pamięć zawiłych kombinacyj, adresów, umówionych znaków...
Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/88
Ta strona została przepisana.