Strona:Andrzej Strug - Z powrotem.djvu/93

Ta strona została przepisana.

szczęśliwą, trudną do wiary, że ojciec żyje jeszcze. Pomagał furmanowi, jak tylko mógł, naprowadżał go i prowokował. Ale żydek gadał o wszystkiem, tylko nie o tem. Przez tę parę godzin jazdy co chwila zbierał się Antek poprostu zapytać o ojca i raz już coś wiedzieć napewno. Ale bał się zdradzić przed furmanem, do kogo jedzie i kto jest, bał się nierównie więcej i czego innego: kategorycznej odpowiedzi na pytanie, przed tem słowem „umarł“ drżał, choć ani na moment nie wątpił, że ojciec już oddawna spoczywa w grobie.
Ciężką śmierć miał stary Niemczewski. Tygodniami ciągnęła się długa, straszliwa męka konania. I codziennie prawie o różnej porze przychodziły chwile, kiedy siostra zapalała gromnicę, wtykała ją w sztywniejące palce konającego i klęcząc szeptała modlitwy, wpatrując się w ukochaną twarz na wieki odchodzącego człowieka. I zawsze w pewnym momencie otwierał stary oczy i spoglądał wokoło przytomnie, a siostra Ignacja gasiła czemprędzej śmiertelną świecę, podawała lekarstwo, poprawiała pościel, radując się, że jeszcze przez jeden dzień umiłowany człowiek męczyć się będzie.
Wyczerpana zmartwieniem i całemi tygodniami niespanych nocy, cudem i niewiadomo czem trzymała się jeszcze na nogach, zawsze gotowa na każde wezwanie chorego. Nikomu nie dała się zastąpić, w niczem nikomu wyręczyć. Przez długi czas zajadle walczyła ze śmiercią, teraz, czując i widząc, że śmierć nie wychodzi już z pokoju chorego, trwała jak żołnierz na