Nędzny prochu! na coś się odważył? *
Stwórcęś swego haniebnie znieważył; *
Wieszli, co jest grzech przeklęty? *
Słuchaj co rzekł Paweł święty: *
„Każde przestępstwo mandatu *
Jest zniewagą Majestatu *
Najwyższego!“
Bym był zepchnion na bezdno piekielne, *
I tam gorzał za grzechy śmiertelne, *
Całą wieczność gorząc srodze, *
Już téj krzywdy nie nagrodzę, *
Chyba, że mi sam daruje. *
Na wieki nie powetuję *
Téj zniewagi.
O! nad wieczność i ogień piekielny, *
Straszliwszyś mi jest grzechu śmiertelny! *
Zadość tobie nie uczynię *
W owej ognistéj dolinie, *
Chyba dla krwi Syna Swego *
Odpuści dług grzechu mego *
Bóg łaskawy!
Jakoż ufam, że mój grzech wyznany, *
Przez najświętsze, Jezu! twoje rany, *
Zgładzisz z dobroci twéj wiecznie, *
Gdy za niego, ach serdecznie! *
Płakać będę z wielkim wstydem, *
Mówiąc pokornie z Dawidem: *
Ach zgrzeszyłem!
Boże! W dobroci nigdy nie przebrany!