Strona:Anioł Stróż Chrześcianina Katolika.djvu/533

Ta strona została przepisana.

Obymże ja to mogła mieć, * Żebym mogła teraz umrzeć.

Byś mi, Synu! nisko wisiał. * Wżdybyś z mnie jaką pomoc miał! * Głowębym twoję podparła, * Krew zsiadłą z lica otarła: * Ale cię nie mogę dosiądz, * Tobie Synu nic dopomódz.

Anielskie się słowa mienią, * Symeonowe się pełnią; * On mówił: pełnaś miłości, * A jam dziś pełna gorzkości; * Symeon mi to powiedział, * Iż me serce miecz przebóść miał.

Ni ja ojca, matki, brata, * Ni żadnego przyjaciela, * Zkądże pocieszenie mam mieć? * Wolałabym stokroć umrześć, * Niż widzieć żołnierza złego, * Co przebił bok Syna mego.

Matki, co synaczki macie, * Jako się wy w nich kochacie; * Kiedy wam z nich jeden umrze, * Ciężki ból ma wasze serce; * Cóż ja, com miała jednego! * Już nie będę mieć inszego!

O niestetyż miły Panie! * Toć nie małe rozłączenie, * Przedtém było miłowanie, * A teraz ciężkie wzdychanie. * Czemuż, Bożę Ojcze! nie dbasz, * O Synaczku pieczy nie masz!

Którzy téj Pannie służycie, * Smutki jéj rozmyśliwajcie, * Jako często omdle-