Idźcie precz, marności światowe, *
Boście wy do zguby gotowe, *
Już ja mam nad kanar słodszego, *
Józefa opiekuna mego, *
Przy sobie.
Ustąpcie sztatńskie najazdy, *
Przyzna to zemną człowiek każdy, *
Że choćby i samo postało *
Piekło się na mnie zbunotwało, *
Nie zginę.
Gdy mi jest Józef ulubiony *
Obrońca od każdéj złéj strony, *
On ci mnie nze swojéj opieki *
Nie puści i zginąc na wieki *
Nie mogę.
Przeto cię upraszam serdecznie, *
Józefie święty, bym bezpieczne *
Mógł mieć zgon i lekkie skonanie *
I grzechó moich skasowanie *
Przy śmierci.
Gdy mi zaś przyjdzie przed Sędziego *
Stawić się wielce straszliwego, *
Bądźże mi Józefie przy sądzie, *
Kiedy mnie Bóg sądzić zasiądzie, *
Patronem.
Ach! odpędź precz nieprzyjaciela *
A duszy méj oskarżyciela, *
Natenczas gdy mię prześladować *
Będzie, ty chciej żę mię ratować, *
O święty!
Józefie! oddal czarta złego; *
Boga na mnie zagniewanego *
Przejednaj, o co cię serdecznie *
Upraszam, bym mógł z tobą wiecznie *
Królować. Amen.