Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.
W ZŁYM HUMORZE

Komisarz okręgowy Semion Ilicz Praczkin chodził z kąta w kąt po swoim pokoju i starał się stłumić w sobie nieprzyjemne uczucie. Wczoraj pojechał w sprawach urzędowych do naczelnika wojskowego, zasiadł przypadkowo do kart i przegrał osiem rubli. Suma nieznaczna, drobna, ale djablik chciwości i pożądliwości siedział w uchu komisarza i robił mu wymówki za rozrzutność.
— Osiem rubli — wielka rzecz! — tłumił w sobie Praczkin tego djablika. — Ludzie więcej przegrywają i nic... Po za tem, pieniądze — to rzecz do zdobycia. Pojedzie się raz do fabryki albo do traktjerni na łowa — osiem rubli gotowe, ta nawet jeszcze więcej.
— „Zima... Włościanin uroczyście...“ — monotonnie kuł w sąsiednim pokoju syn komisarza, Wania. — „Włościanin uroczyście... saniami pierwszy znaczy ślad...“
— I odegrać się można... Co to tam „uroczyście“?
— „...Włościanin uroczyście... znaczy ślad... znaczy ślad...“
...Uroczyście... — rozmyśla dalej Praczkin. —