Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Wsypałbym mu dziesięć batów, toby niebardzo był uroczysty. Zamiast być uroczystym, lepiejby podatki płacił. Osiem rubli — wielka rzecz! To nie osiem tysięcy. Zawsze można się odegrać!..
— „...Kobyłka, śnieg pod stopą czując... stopą czując, kłusem przebiega...”
...Może ma galopem pędzić? Jaki się kłusak znalazł, proszę bardzo! Szkapa — szkapą zostanie. Dureń chłop, gotów po pijanemu pędzić konia, a jak wpadnie do przerębla albo do parowu, to tylko z nim kłopot. Pędź, pędź mi tylko, to ci taką nauczkę dam, że pięć lat popamiętasz!... I pocom z małej wyszedł? Gdybym był wyszedł z asa trefl — nie byłbym bez dwóch.
— „...Pryskając wokół śnieżnym puchem, kibitka śmiga żywym ruchem... pryskając wokół śnieżnym puchem...“
...„Pryskając śnieżnym puchem“... Też ktoś taką rzecz wymyślił!... I pozwalają to pisać, Boże, zmiłuj się! A wszystkiemu winna ta dziesiątka! Djabli ją przynieśli nie w porę!
— „...Na folwarku biega malec... malec... w saneczki gwałtem wsadził psa... wsadził...“
...To znaczy, że się najadł, kiedy biega i zbytkuje... A rodzice nie mają tyle rozumu, żeby go do pracy zasadzić. Zamiast psa wozić, lepiejby drzewo rąbał albo Pismo Święte czytał... I psów się też rozpłodziło — ani przejść. Nie powinien byłem po kolacji siadać. Zjeść kolację i odjechać.
— „...Choć ból doskwiera, mknie, co tchu, a matka z okna grozi mu...“
...Grozi, grozi... A nie chce jej się wyjść na dwór i ukarać... Podnieść kożuszek i czyk-czyk, czyk-czyk! To jest lepsze, jak palcem grozić... Je-