Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, mój Boże.. Stęsknił się za bratem... A ja nic nie wiedziałem! Więc to jego piesek?... Bardzo mnie cieszy... Weź go... Piesek niczego... Rezolutny taki... Cap tego draba za palec... Cha-cha-cha... No, czemu drżysz? Rrr... rr... Złości się, szelma... Delikacik!
Prochor woła psa i odchodzi z nim od składu... Tłum śmieje się z Chriukina.
— Jeszcze się do ciebie dobiorę — grozi mu Oczumiełow i owinąwszy się w płaszcz, na nowo rozpoczyna wędrówkę po rynku.