powietrze, jakie tylko miał w płucach, i bez sił upadł na krzesło.
— Ile pani chce? — zapytał słabym głosem.
— Dwadzieścia cztery ruble trzydzieści sześć kopiejek.
Kistunow wyjął z kieszeni pugilares, odliczył dwadzieścia pięć rubli i podał Szczukinej.
— Bierz… i odchodź!…
Szczukina zawinęła w chustkę pieniądze, schowała je i ze słodkim, delikatnym, nawet zalotnym uśmiechem spytała:
— Wasza Ekscelencjo, a czy nie mógłby mój mąż znowu wrócić na posadę?
— Odjeżdżam… jestem chory… — powiedział Kistunow mdlejącym głosem. — Mam straszne bicie serca…
A gdy rzeczywiście wyszedł do domu, Aleksy Mikołajewicz posłał woźnego po krople laurowe i wszyscy urzędnicy, zażywszy po dwadzieścia kropel, dopiero zasiedli do dalszej pracy; Szczukina zaś siedziała jeszcze około dwóch godzin w przedpokoju i rozmawiała z odźwiernym, oczekując powrotu Kistunowa.
Przyszła i następnego dnia.
Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.