Ze stacji Bołogoje kolei Mikołajewskiej rusza pociąg osobowy. W jednym z przedziałów drugiej klasy „dla palących“, pogrążonym w mroku, drzemie pięciu pasażerów. Tylko co skończyli się posilać i teraz, przytuliwszy głowy do oparcia ławek, starają się zasnąć. Panuje cisza.
Drzwi się otwierają i do przedziału wchodzi wysoka postać w rudawym kapeluszu i eleganckiem palcie, mocno przypominająca korespondentów, spotykanych w operetkach i powieściach Jules Verne'a.
Postać zatrzymuje się pośrodku wagonu, sapie i z pod zmrużonych powiek długo patrzy w kierunku ławek.
— Nie, to nie ten… — mruczy — djabli wiedzą, co to takiego, wprost oburzające, nie, to nie ten…
Jeden z pasazerów przygląda się postaci i wybucha radosnym okrzykiem:
— Iwanie Aleksejewiczu, skąd się pan tu wziął? To pan?
Wysmukły Iwan Aleksejewicz wstrząsa się, bezmyślnie spogląda na pasażera, poznawszy go jednak, wesoło klaszcze w dłonie.
Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.
SZCZĘŚLIWY