Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— W takim razie winszuję. Wsiadł pan do niewłaściwego pociągu.
Pół minuty przechodzi w milczeniu. Nowożeniec wstaje i tępym wzrokiem ogarnia całe towarzystwo.
— Tak, tak! — objaśnia Piotr Piotrowicz. — Na stacji Bołogoje po konjaku djabli pana skusili wskoczyć do pociągu, idącego w odwrotnym kierunku.
Iwan Aleksejewicz blednie, chwyta się za głowę i zaczyna szybko biegać po wagonie.
— Ach, ciężki idjota ze mnie! — wyrzeka. — Podlec ze mnie, niech mnie djabli porwą! Co ja teraz zrobię?! Przecież w tamtym pociągu jest żona! Sama jedna… czeka… tęskni… Ach, błazen ze mnie!
Nowożeniec pada na ławkę, krzywi się, jakgdyby mu ktoś nastąpił na odcisk.
— Nieszczęsny ze mnie człowiek! — jęczy. — Co ja zrobię?… Co?…
— No, no! — pocieszają go pasażerowie. — Głupstwo… Zatelegrafuj pan do żony, a sam postaraj się wsiąść po drodze do pośpiesznego pociągu. W ten sposób ją pan dogoni.
— Pośpieszny pociąg… — płacze nowożeniec — „twórca swego szczęścia“. — A skąd wezmę pieniędzy na kurjer? Wszystkie pieniądze ma żona.
Porozumiawszy się między sobą, pasażerowie urządzają składkę i zaopatrują szczęśliwca w monetę.