Strona:Anton Czechow - Śmierć urzędnika.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
DŁUGI JĘZYK

Natalja Michajłowna, młoda kobietka, która rano przyjechała z Jałty, jadła obiad i bez przerwy trajkocząc, opowiadała mężowi o urokach Krymu. Mąż, rozradowany, spoglądał z rozczuleniem na jej zachwyconą twarz i od czasu do czasu zadawał pytania.
— Ale powiadają, że życie tam jest bardzo drogie? — pytał między innnem.
— Jak ci powiedzieć? Według mnie, przesadzają co do drożyzny. Nie taki djabeł czarny, jak go malują. Ja, naprzykład, miałam z Julją Piotrowną bardzo wygodny i przyzwoity pokój za dwadzieścia rubli na dobę. Wszystko, mój drogi, zależy od tego, jakie się życie prowadzi. Rozumie się, jeżeli ci się zechce pojechać w góry... naprzykład, na Aj-Petri... wziąć przewodnika, konia — wtedy, naturalnie, drogo. Strasznie drogo! Ale jakie tam góry, Wasia! Wyobraź sobie: wysokie, wysokie, tysiąc razy wyższe od kościoła... A w górach mgła, mgła, mgła... Wdole kamienie, kamienie, kamienie... I pinje... Aż strach wspomnieć!
— A propos... czytałem tu podczas twojej nie-