Strona:Anton Czechow - Partja winta.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

siebie i obaj, jeszcze bardziej zawstydzeni, opuścili oczy na puste talerze.
— Zauważyła bestja! — pomyślał Pustiakow. — Po gębie widzę, że zauważył! A to kanalja, plotkarz. Jutro natychmiast doniesie dyrektorowi!
Gospodarze i goście skończyli czwarte danie, los tak już zrządził, że zjedli i piąte...
Podniósł się z miejsca jeden z zaproszonych, wysoki, o szerokich owłosionych nozdrzach, garbatym nosie i od urodzenia zmrużonych oczach. Pogładził się po głowie i rzekł:
— E-e-e...ep...ep...e...proponuję wypić zdrowie obecnych tu pań.
Goście hałaśliwie wstali i podnieśli kielichy. Głośne „vivat“ rozległo się po całem mieszkaniu. Panie uśmiechnęły się i wyciągnęły ręce, by się trącić z sąsiadami. Pustiakow również wstał i wziął kieliszek w lewą rękę.
— Lew Mikołajewicz! Zechce pan łaskawie szklaneczkę tę podać Nastazji Timofiejewnie! — zwrócił się do niego jeden z gości, wręczając mu szklaneczkę. — Niech pan ją zmusi do wypicia!
Tu już Pustiakow, ku swemu przerażeniu, zmuszony był do użycia prawej ręki. Stanisław ze zmiętą czerwoną wstążeczką ujrzał nareszcie światło dzienne i zabłysnął. Nauczyciel zbladł, opuścił głowę i bojaźliwie spojrzał w stronę Francuza. Ten zaś rzucił na niego zdumione, pytające